U nas w Polsce święto zakochanych jest obchodzone stosunkowo krótko, około 20 lat. Historia jednak sięga średniowiecza, dokładnie III wieku. Wtedy to po ziemi chodził Walenty, jeszcze wtedy nie święty. Był on z wykształcenia lekarzem, z powołania duchownym. Cesarz Klaudiusz II Gocki, który wtedy panował zakazał młodym mężczyznom wchodzić w związki małżeńskie w wieku od 18 do 37 lat. Uważał on, że najlepszymi żołnierzami są legioniści niemający rodzin. Zakaz ten złamał biskup Walenty i błogosławił śluby młodych legionistów. Został za to wtrącony do więzienia, gdzie zakochał się w niewidomej córce swojego strażnika. Legenda mówi, że jego narzeczona pod wpływem tej miłości odzyskała wzrok. Gdy o tym dowiedział się cesarz, kazał zabić Walentego. W przeddzień egzekucji Walenty napisał list do swojej ukochanej, który podpisał: „Od Twojego Walentego”. Egzekucję wykonano 14 lutego 269 roku.
I na początku tradycja obchodzenia "walentynek" dotyczyła wręczania sobie kart miłosnych. i gdyby tak zostało, a nie przerodziło się w rozbuchane święto kiczu i komercji to może byłoby mniej negatywnych głosów w tej kwestii. Dlatego warto wrócić do małych upominków, ręcznie wykonanych drobiazgów, by to święto było miłe a nie tylko kosztowne.
Sama pamiętam jak będąc w szkole podstawowej czekałam na te magiczna skrzynkę, w której można było zostawić kartę dla "swojego Walentego/Walentynki". i czekałam, żeby zobaczyc czy jakaś będzie dla mnie. Te gesty były najmilsze niz jakies wypasione rzeczy:))
Dziś moją walentynkową kolację zjem z moimi najukochańszymi mężczyznami, pałaszując między innymi galaretkę z bita smietana zrobioną z synkiem:)
Miłego wieczoru:)))
PS> Wiecie,że Sw. Walenty była także patronem osób chorych psychicznie? No cóż miłość i szaleństwo często idą ze sobą w parze:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz