niedziela, 12 maja 2013

ja matka-Małgosia Michalak


  1. Małgosia Michalak- lat 31, pochodzi z Kamienia Pomorskiego, obecnie mieszka w Szczecinie. Mąż, Krzysztof. Niedługo ich trojaczki będą miały rok. O dzielnej rodzinie i ich perypetiach opowiada sama zainteresowana, Małgosia.
    1.Zawsze chciałaś mieć dzieci?
Pochodzę z rodziny – jak to mówi się w dzisiejszych czasach - wielodzietnej ;) dlatego zawsze chciałam mieć dzieci.
  1. Jak myślałaś o swojej przyszłości, to ile dzieci było w twojej wyobraźni?
Zawsze myślałam o tym, że idealnie byłoby mieć dwoje dzieci i najlepiej, jakby była to parka – chłopiec i dziewczynka. No, ale wyszło inaczej… ;)
  1. Jak się dowiedziałaś, że jesteś w ciąży, jaka była twoja reakcja, jak dowiedziałaś się, że będziesz mamą trojaczków?
Ponieważ już jakiś czas staraliśmy się o dzidziusia, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, najpierw było to niedowierzanie w dwie kreski na teście, a później była to niesamowita radość. Aczkolwiek niedowierzanie moje było na tyle duże, że po zrobionym teście w domu poszłam zrobić jeszcze test z krwi, po którym nastąpiła właśnie niesamowita radość ;)
Inaczej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o moment, w którym dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami trojaczków… jeszcze zanim to nastąpiło, byliśmy przekonani, że będziemy mieć bliźniaki, bo taką wiadomość „sprzedał” nam pan doktor podczas pierwszej wizyty usg… ;)
O trojaczkach, dowiedzieliśmy się w kilka tygodni później, podczas kontrolnego usg położniczego… Szczerze powiem, że pierwsza moja reakcja to był płacz, który jednak szybko przerodził się w przemyślaną radość
  1. Jak dbałaś o siebie w trakcie ciąży? Czy przebiegała ta ciąża normalnie?
Ciąża niestety była ciążą bardzo zagrożoną, więc generalnie całą ciążę przeleżałam. Najpierw pierwsze 3,5 miesiąca w domu, a później 7 tygodni w Klinice w Gdańsku i 1,5 tygodnia już w Szczecinie. Pamiętam, że piłam na okrągło wodę, bo takie były zalecenia lekarza. I w sumie chyba ta woda mi tak została w pamięci ;)
  1. Jak już pojawiły się pierwsze ruchy dzieci to....



Uczucie rzeczywiście niesamowite, tym bardziej, że ja czułam to potrójnie. A że ciąża, jak już wspomniałam była zagrożona mocno, to każdy ruch był niesamowitą radością
  1. Czy wraz z Krzyśkiem mentalnie w ogóle byliście przygotowani na taką liczbę dzieci? Kto wam pomagał?
Generalnie chyba nikt nie jest przygotowany mentalnie na taką liczbę dzieci od razu ;) ale gdy już ochłonęliśmy po pierwszych wiadomościach, że to trojaczki, to przyjęliśmy to tak jak trzeba, że trójka dzieci to jednak WIELKI DAR! :) Od samego początku ciąży pomagała nam cała rodzina. I tak pozostało do tej pory…

  1. Gdzie rodziłaś? Jaki to był poród?
Rodziłam w Szpitalu w Szczecinie Zdrojach. Trafiłam tam 1,5 tygodnia przed faktycznym porodem, a 2,5 miesiąca przed planowanym terminem… tak naprawdę na poród byłam „przygotowana” (w cudzysłowie, bo tak naprawdę na 2,5 miesiąca przed planowanym terminem chyba nikt nie jest gotowy na poród) każdego dnia, ze względu na TTTS - zespół przetoczenia krwi między płodami – czyli jedno dzieciątko podżerało pozostałą dwójkę. Każdego dnia pobytu w szpitalu miałam usg, po którym mogła nastąpić decyzja, że to „już czas”… i tak wytrzymaliśmy 1,5 tygodnia… 6 czerwca na porannej wizycie usg usłyszałam, że ten czas nastąpił… i tak o godzinach 11.31, 11.32 i 11.34 przyszły na świat poprzez cesarskie cięcie nasze Trzy Najcudowniejsze Córeczki
  1. Jak sobie z mężem poradziliście z dziewczynami po narodzinach?
Pytanie jest trudne, ponieważ nasza sytuacja była nieco skomplikowana, gdyż tak naprawdę nasze dziewczyny tuż po narodzinach trafiły na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej tzw. OIOM. Znalazły się tam ponieważ urodziły się w 29 tygodniu ciąży ze skrajnie niskimi masami ciała… Największa Zosia ważyła 1070 gram, średnia Zuza 770 gram i najmniejsza Olga 470 gram… Dwie większe wyszły ze szpitala po 3 miesiącach, a najmniejsza Olga po 4 miesiącach…

Przez czas pobytu dzieci w szpitalu odwiedzaliśmy je codziennie, ale oczywiście nie było mowy o bezpośrednim kontakcie i faktycznym zajmowaniu się dziećmi, ponieważ przebywały one w inkubatorach.
Tak naprawdę nasze rodzinne życie z dziećmi zaczęło się w domu, kiedy dziewczyny miały „już”, albo „dopiero” 4 miesiące…
  1. Jak przebiega rozwój dziewczynek?
Dziewczyny nasze rozwijają się dużo wolniej niż ich rówieśnicy, czyli w tej chwili 11 miesięczne dzieci. Wiek korygowany, czyli ten liczony od planowanego terminu porodu naszych córek wynosi w tej chwili 8,5 miesiąca, tak więc można powiedzieć, że rozwijają się dobrze jak na ten czas…
  1. Jeżeli zdarzają się momenty bezsilności jak sobie z nimi radzisz?
Staram się, by takie momenty się nie zdarzały… ;)
  1. Logistycznie jak planujesz dzień? Jak wygląda wasza podróż na dwór?
Jeśli chodzi o planowanie dnia, to uwierz mi, że przy trojaczkach jest to raczej niemożliwe ;) a wyprawa na dwór to niezłe wyzwanie, tym bardziej, że mieszkamy na czwartym piętrze (bez windy!) ;) Oczywiście sama nigdy nie wychodzę na spacer, chociażby dlatego, że posiadamy dwa wózki – bliźniaczy i pojedynczy…
  1. Na co możecie liczyć jako rodzina wielodzietna? Są jakieś ulgi, pomoc?
Mimo, iż wg. polskiego prawa jesteśmy rodziną wielodzietną, to niestety ale od samego państwa poza zwykłym „becikowym” niewiele nam przysługuje… Natomiast jeśli chodzi o władze szczecińskie, to powiem szczerze, że pomoc otrzymaliśmy dobrą. Nie zapominając o tym, że nawet sam Prezydent Szczecina złożył nam wizytę ;)
  1. Opisz swoje dziewczynki, jakie mają cechy charakteru?
Zuzanna – najstarsza z całego towarzystwa ;) moja mama mówi „mała Małgosia” rzekomo podobna do mnie ;) mały nerwusek, jako pierwsza zaczęła raczkować, co przełożyło się na to, że teraz nie lubi niewoli, więc każda podróż wózkiem jest dla niej i dla nas udręką ;)
Olga – najmniejsza z całego towarzystwa ;) słodziak nieziemski, jej uśmiech jest wart miliona dolarów… ;) w swoim krótkim życiu przeżyła bardzo dużo, ale od samego początku była niezwykle silna… Lekarze od początku ciąży nie dawali jej szans, a ona mimo wszystko urodziła się i walczyła dzielnie o swoje miejsce na tym świecie…. Dlatego nazywam ją Olgunia – Cud Córunia 
Zosia – największa z całego towarzystwa ;) mała histeryczka i zazdrośnica ;) jako pierwszej wyszły jej zęby (dwie jedynki naraz ;) ) ciekawska każdego kąta w domu… kiedy nie histeryzuje jest słodka nad życie ;)


Gosi, Krzyśkowi i całej trójce zyczę wszystkiego najlepszego:))) Dużo siły i jeżeli ktos spotkałby ich na spacerze w Szczecinie czy innym mieście, pozdrówcie. :)

1 komentarz:

  1. Podziwiam Was, gratuluję i pamiętam jak dziewczynki były jeszcze w brzuszku:) Przecieki z rodziny :P

    OdpowiedzUsuń