Postanowiłam zrobić jej zdjęcie. Nie wiedziałam jak na mnie zareaguje, czy przypadkiem nie oberwę jedną z dwu lasek, które pani miała przy sobie, ale podchodząc bliżej do staruszki ona powiedziała: niech pani zrobi zdjęcie temu wieńcowi,który robiłam całą noc. Spojrzałam więc na ów wieniec,który nie wiedzieć czemu według mnie powinien być ze swieżych kwiatów (okazał się plastikowym wieńcem z nebieskich i fioletowych kwiatków) i uśmiechnęłam się.
Jednak temat wieńca był tylko pretekstem do rozmowy. Pani okazała się niezwykle sympatyczną 85 letnią panią Teresą, która sama żyje (w sensie bez męża, od 53 lat).
Jak widać na załaczonym obrazku pani Teresa nie jest zgorzkniałą babą, a fajną kobietą otoczoną wianuszkiem licznych wnucząt, prawnucząt. I jak zobaczyła, że jestem w ciąży i mam synka żałowała ,że mamy tylko dwójkę dzieci!!:). Ona sama była jednym z ośmiorga rodzeństwa,które przyszło na świat. Jednak z obecnie żyjących jest ona i jej siostra młódka- dziewiędziesięciolatka;)
I rozmowa pewnie by tak trwała bardzo długo, jednak mieliśmy pewne zobowiązania na zamku, więc musieliśmy skończyc tę arcyciekawą konwersację... Na odchodne dostaliśmy od pani Teresy oprócz uśmiechu i błogosławieństwa dla małej, takie cudeńka....
Były one chyba w rozmiarze XXL:) Z naturalnego chowu.... Normalnie sprzedawane przez panią Tereskę w cenie 80gr, więc cena prawie stołeczna. Ale smak tych jajek jest nie do podrobienia.
Polecam każdemu czasem zabłądzić:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz