środa, 11 września 2013

czerwona glinka



Nie, nie zmieniłam koloru skóry. To tylko maseczka z czerwonej glinki ( w 100% naturalna), którą postanowiłam przetestować. 

Przepis na taką maseczkę jest prosty: wystarczą 2-3 łyzki takiej sproszkowanej glinki, trochę wody, tak,żeby masa była średnio gęsta. Potem trzeba nalożyc to na twarz i zostawić na 15-20 minut. A nstępnie trzeba to zmyć:) Początkowo zostaje takie czerwonany kolor, ale całe szczęscie tylko przez moment:)

Po co własciwie ta czerwona glinka? Ma szerokie zastosowanie kosmetyczne i to od czasów starożytności (nie dziwie się, czułam się w tym jakbym była zmumifikowana:) ). Glinka zawiera krzemiany, które są bogate w dobroczynne materiały, pierwiastki śladowe i witaminy.
Maseczki takie jak ta moja wchłaniają nadmiar sebum, toksyny, zanieczyszczenia. jednocześnie złuszczają martwy naskórek i poprawiaja mikrokrążenie, dzięki czemu skóra jest miękka i zdrowa.

Czy u mnie też tak było jak sie wszędzie na ten temat czyta? Hmmm, najpierw twarz mi zesztywniała, ale po zmyciu była jakby odmieniona, świeższa,bardziej miekka.

Stosować ją mozna 2-3 razy w tygodiu, zwłaszcza jeżeli ktoś ma skórę tłustą i mieszaną.

Jeżeli nie wierzycie w uzdrowicielskie moce czerwonej papki to przypomnijcie sobie afrykańskie kobiety z plemienia Himba, które smarują się takim czerwonym mazidłem zrobionym z masła, ochry i ziół. U nich dodatkowo to działa jako odstraszacz na owady:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz