czwartek, 5 września 2013

kto utrzymuje rodzinę?

Do tej pory wydawało mi się, że  wiem naprawdę sporo na temat siebie, swojego życia, swojej przyszłości. Wiedziałam, że chcę mieć dzieci, najlepiej trójkę. Wiedziałam, że sama potrafię o siebie zadbać, w końcu przez kilka lat sama wychowywałam synka i wiedziałam, że chcieć to móc. Nie musiałam  z nikim konsultować swoich decyzji, bo przecież ja wiedziałam, co jest dobre dla mnie i mojego dziecka. Jednak teraz kiedy nie jestem sama, za chwilę urodzi się kolejna pociecha, pojawił się w mojej głowie problem: kto utrzyma rodzinę?????!!!! Jak to powinno być, kiedy jest w domu mężczyzna-tata i kobieta-mama? Na kim spoczywa obowiązek finansowy w trakcie trwania czasu tzw. rekonwalescencji po po porodzie? Ile to trwa? Jak to się rozkłada? Podejść stereotypowo czy isć z duchem czasu, ale wbrew sobie?? Dzielić wszystko po połowie, złotówka do złotówki? Czy jakoś inaczej "waży się" te pieniądze?
Przyjrzyjmy sie temu. Kobieta zachodzi w ciążę. Pojawia się wspólne dziecko połączone z komórki jajowej i pleminika,czyli jest dwoje zbrodniarzy tego cudu. Kobieta znosi ten stan lepiej lu gorzej. Mężczyzna może włączać się w to poprzez pomoc w domu, pomoc kobiecie, zwłaszcza już zaawansowanej ciąży. Wszystko jest ok w momemncie ,kiedy kobieta jest na zwolnieniu (L4) i ma 80 proc. swoich zarobków co miesiąc na koncie. A co, kiedy kobieta nie ma pracy? Nie ma jak się zatrudnić, bo kto zatrudni kobietę w ciąży? Przecież to dla pracodawcy same obCIĄŻenia.... :(  No, ale czasem trafi się jakieś zleconko i mała, bo mała kaska,ale wpadnie.


A co zrobić, kiedy kobieta urodzi dziecko? Kiedy przez conajmniej trzy miesiące nie ma mozliwości zarobkowania, bo przecież dziecko potrzebuje mamy w tym czasie jak nikogo innego na swiecie... Czy mam prawo być utrzymanką swojego mężczyzny? Czy powinno to wynikać z naturalnego biegu rzeczy,w końcu to wspólne dziecko. ?.. A moze mężczyzna powinien nam pożyczać pieniądze i my im powinniśmy oddać je  jak juz wrócimy do pracy?
A skoro on nas utrzymuje to czy mamy obowiązek być tylko z dzieckiem i nie narzekać? Czy jak wrócimy do pracy to mamy podzielić wszystkie obowiązki po równo: "na pół" wstawanie  w nocy, zabawa z dzieckiem , spacery, przewijanie, interesowanie się szczepionkami, profilaktyka chorób, zakupy, gotowanie, pranie, prasowanie, sprzątanie, kariera zawodowa, ewentualnie studia, etc.
A jeżeli mężczyzna zarabia więcej, a kobieta mniej? Jak podzielić to finansowo? Czy wszystkie rachunki na pół, a reszta d własnej kieszeni? No tak, to mężczyzna będzie miał więcej w tej kieszeni, a kobietę będzie stać jedynie na rachunki i dziecko. A przecież wiadomo,ze kobieta potrzebuje pójśc do fryzjera, kosmetyczki, na jakąs rundę po sklepie z ciuchami, choć raz na dwa miesiące (to takie minimum), z czego ma na to wziąć pieniądze?  Albo kolacje na mieście, wyjscia do kina, teatru, muzeum, na basen, gdziekolwiek... Kto za to płaci? Też po połowie skoro już oboje pracują ( nieważne ze jest dysproporcja finansową?) ?
Kiedyś wydawało mi się to prostsze. Zawsze mężzczyzna płacił za randki, przystawiał krzesło przy stoliku, realizował małe marzenia chcąc sprawić radość ot tak, bo lubi, zapraszał do kina i za nie płacił.... A ja mogłam być w tym wszystkim niezależna, bo zarabiałam swoje pieniądze i gdyby okazał się takim nazwijmy to"słabym" kolesiem, który zaprasza a wymaga płacenia po połowie, to bym zapłaciła  za siebie i więcej się nie umówiła. Może to paradoks, ze chcę być wyemancypowana jednocześnie mając stereotypowe podejście do rodziny i małżeństwa, ale tak jest. I albo ktoś to akceptuje albo nie....

Czym zupełnie innym jest sytuacja, kiedy  mężczyzna nie może znależć pracy, ma jakieś problemy zdrowotne, w ogóle jakiekolwiek przeciewskazania, to wtedy kobieta ma dwa wyjścia: zostawić go, albo wspomóc w imię małżeństwa, związku, czegokolwiek innego (np. przywiązania, przyjażni.. ). Ale wtedy i tak bym wierzyła, ze jak ten mężczyzna wróci do zdrowia to znowu będę mogła byc rozpieszczaną księżniczką z duszą feministki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz