Na plakacie jest napisane: Czerwone koła na plecach dziecka to nie siniaki. Podobne ślady zostawia kieliszek od wina. Nie tylko na stole po imprezie. Na dziecku również.
Jest on autorstwa szwedzkiej fundacji Bezpieczne Dzieci i ma na celu uświadomienie społeczeństwu,że nawet niewidzialne rzeczy bolą.
Tutaj sprawa dotyczy alkoholizmu, nie tylko tej postacji hard, czyli wódka, libacje do rana, etc. To bardziej chodzi o klimat codziennych wieczorów spędzanych przy butelce wina. Przecież wino, to prawie nie alkohol, tak często się słyszy... Szkoda tylko, że jak ten właśnie poniewiera człowieka... Znam ludzi, którzy codziennie wypijali po butelce. Ludzie inteligentni, na poziomie, stać ich było na wiele rzeczy, mieli klasę i dzieci, które widziały rodziców, którzy zmieniali się pod wpływem tego trunku, którzy nie pamiętali o waznych dla dzieciach kwestiach, albo zwyczajnie nie mieli dla nich czasu. To nie patologia, to obraz wielu rodzin, albo samotych rodziców. To pokrywanie alkoholem tego,czego nie da się znieść na trzeźwo, bo lepiej zwiać od problemu, na chwilę.
Innym przykładem kampanii bardzo istotnej w kazdej strefie klimatycznej, czasowej, jakiejkolwiek to ta pod nazwą: Słowa ranią całe życie.
Ostatnio jakos tak wyszło, ze rozmawialam z wieloma osobami, które niezaleznie od siebie mówiły o tym jak ich rodzice mówili do nich: " jesteś głupia, nic nie umiesz", " jestes debilem, idż stąd', "jesteś rudy, więc zostajesz w domu". Ci ludzie są teraz dorośli, mają swoje dzieci, albo dawno powinni je mieć, ale nie mogą sobie jakoś tego zycia ułożyć.
Często rodzice mówią podobne słowa, a potem sie uspawiedliwiają i mówią: " dziecko zapomni, one wszystko zapominają". Nie, nie zapominają!!! Nie wiedząc co to jest i dlaczego ich bliska osoba tak do nich mówi, noszą to w sobie i pielęgnują, potem przechodzi to do podświadomościi tam zostaje jak zadra i tkwi!!! Dlaczego zapominamy,ze to my, rodzice kształtujemy obraz naszych dzieci, jesteśmy ich wzorami, nauczycielami, nieidealnymi, ale one powtarzają po nas wszystko, czasem wraz z błędami. :( Szanujmy siebie w tym drugim człowieku, bo on jest z nas. Nie przynosi go bocian i nie ma go w kapuście. Jest z krwi i kosci z nas, więc szacun dla malucha.
Wiem, co mówię, choc sama często jestem zmęczona byciem mamą na full etat. Z odpowiadaniem na każde pytanie, na reagowanie na to na co powinnam regować, na ciągłe zaczepki, które mają młodego postawić w centrum zainteresowania i czasem mówię i jemu i sobie: " nie mam cierpliwości", " jestem zmęczona" i mam do tego prawo. Ale nie obrażam. I uwazam na słowa, za kazdym razem jak widze ten plakat u góry, coraz mocniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz