Zaczęłam o tym krawiectwie coś pisać, wiec głupio by było,żebym nie przekonała się co znaczy szyć:) Więc chwyciłam materiał ( kiedyś kupiłam to jako zasłonkę do pokoju młodego,ale okazało się na miejscu,że jest za krótkie, ale luz nie przepłaciłam , bo kupiłam w second handzie:) ) i wzięłam maszynę i stwierdziłam: no to jazda. Ale od razu moje popędy zostały zahamowane przez złamaną igłę. Wymieniłam na nową, przecież miałam zapasową. I znowu spotkało mnie to samo, a jak tu szyć kiedy ostatnia igła rozsypała sie w drobny mak? Czas kupić nowy komplet igieł do Łucznika. Miła pani w pasmanterii ( są jeszcze takie miejsca na świecie, choć niestety dużo mniej niż za czasów naszych mam) skompletowała mi od największej do najmniejszej i wróciłam do domu uszczęśliwiona.
W domu, pełna werwy wzięłam się do roboty, ale jak tu wyciągnąć nitkę z bębenka,żeby tez brała udział w tej pracy. Wykonałam telefon do przyszłej teściowej i już sprawa była jasna. Po krótkiej chwili moja pierwsza w życiu samodzielnie uszyta poduszka była gotowa. A oto rezultat:
i Od razu potem powstała druga, a jakże, podobna do tej pierwszej. :) Już obmyślam kolejne działania, dam znać póżniej jak mi idzie.
No jaka zdolna dziewczynka! Chwilka szybkich i niezbędznych porad i jaki talent nam rośnie :-)
OdpowiedzUsuńRośnie, rośnie:))) zaraz będę szyła pościel, zasłonki, torebki i co tam jeszcze w glowie powstanie... hurtowo:) niech no tylko maszynę do końca ogarnę:))
OdpowiedzUsuń