niedziela, 21 lipca 2013

.....

Bycie mamą w znaczeniu posiadania potomka w brzuchu jest stanem błogosławionym, bo będzie nowy człowiek.Cudownie!! Bardzo się cieszę.Idealna teoria!!!  Ale czy to moje małe dziecko nie może już wyjść  z brzucha? Chciałabym je przytulić, a przede wszystkim odsunąć od żrodła stresu jakim jestem ostatnio. Ktoś powie huśtawka nastrojów. Być może. Ja twierdzę, że jestem to syndrom kwoki, która nigdy nią nie była a przez sytuację taką się stała. Jak kwoka myję naczynia codziennie po kilka razy. Jak kwoka gotuję i w dodatku nie wstawiam jedzenia, w tym przypadku zupy, do lodówki na noc, bo po co, przecież lepsza kwaśna następnego dnia.... :( Jak kwoka jestem całe dnie z moim ukochanym synkiem i wymyślam mu zabawy, albo zwyczajnie włączam mu bajkę, bo chcę się przespać, uciec od tysiąca myśli, które mam w głowie. Jak kwoka sprzątam dom, po kilka razy  w ciągu dnia, zamiatam, myję podłogę. Ale ja nie jestem kwoką!!!! Nie chcę nią być. Nie jestem stworzona do ciągłego siedzenia w domu.
  A jak już pójdę jak kwoka na plac zabaw to nie mogę wysiedzieć, bo wszędzie ławeczki bez oparcia i kręgosłup boli. A jeszcze jak sobie pomyślę, że przez nabliższe miesiące nie zarobię ani grosza, bo jak zarobić z małeńkim dzieckiem na ręku??!!! Jak pomyslę, że ktoś ma mnie utrzymywać, to lęgnie się w mojej głowie myśl:  jak facetom się chce utrzymywac kobiety, które jakby nie patrzeć rodzą ich dzieci i dbają o nie i karmią i nie mają wolnej chwili dla siebie. Jak im się chce dawać pieniądze? Przecież do tej pory mieli wszystko tylko dla siebie, a teraz wszystko na pół. Normalnie żadnej logiki. Ale widocznie tak ma być, nie wiem.
Chcę, żeby moja dziewczynka w brzuchu nie czuła tego strachu przed nieznanym, który czuję ja stale myśląc o przyszłości mojej, moich dzieci. Chcę wiedzieć czym mam się zająć, w czym jestem najlepsza, w czym się spełnię nie nudząc sie przy tym po miesiącu.
Chcę, żeby mężczyźni w tym mój, myśleli bardziej ogólnie, bardziej wszechstronnie, o wszystkim, łącznie z tym, że sytuacje związane z nerwami trzeba wyciszać a nie zaogniać.
Chcę odpocząć od myślenia o wszystkim jednocześnie. Chcę  poleżeć na leżaku, którego nie mam, na wielkim tarasie, którego nie mam, pod parasolem nad głową i z parasolką w drinku (bez alkoholowym, oczywiście:) ). Chcę odzyskać swoje ciało bez celulittu, z mniejszą wagą, bez fal hormonalnych. Nie narzekam na swoje ciało, ale teraz w moich oczach jest wielkie, za wodniste, za tłuste. Chcę już zacząć ćwiczyć (Chodakowska już leży na półce), mieć czas na naukę angielskiego,mieć czas na dobrą książkę. Nie chcę żadnych zalot mojego M. Chcę przetrwać ten czas do porodu, chcę żeby wszystko się samo zrobiło: pomalowało ściany, zrobiło listwy podłogowe, wymieniło klamki. I chcę mieć własne pieniądze, żeby nie musieć nikogo o nic prosić.....

I chciałabym umiec współpracować z moją druga połową, ale ja ciągle z tych feministycznych, co to tylko Ja sama, ja wiem, ja umiem, ja kontroluję....


A na razie jest 33 tydzień ciąży i coraz wiecej smutku i bezsilności:(

1 komentarz:

  1. Stefa, bedzie dobrze :) a jak już pózniej zapragniesz tego czasu dla siebie i go nie znajdziesz to się nie nerwuj i pomyśl i mnie... ;) uwierz mi, z tym da się zyc... Treba się cieszyc z tych choć najmniejszych rzeczy ;) i żeby nie było...ja nie narzekam :) buzi wielkie dla Ciebie :**

    OdpowiedzUsuń